Sesja z dziećmi – co zrobić, by się udała?

Byłam ostatnio w Łazienkach Krakowskich, gdzie przepięknie kwitły lilaki. Trwało to tydzień, niestety nie dłużej, bo tak to już jest, że im piękniejsze te kwiaty, tym szybciej przekwitają. Wiosna jest absolutnie wspaniałym tłem do sesji w plenerze, ale trzeba zawsze się sprężać i decydować na zdjęcia w mgnieniu oka, jeśli chce się złapać w kadrach konkretne kwitnienie. Tak było z białymi drzewami, tak jest z lilakami, tak będzie za chwilę z jaśminem i peoniami!

Czekamy na tę wiosnę, czekamy a ona potem każe nam wskoczyć na szybszy bieg i pogania! 🙂 Ja to jednak lubię i zawsze cieszę się, jeśli choć jedną sesję uda mi się zrobić o czasie. Tutaj możecie zerknąć na sesję Ani z Jankiem, w przepięknym czereśniowym sadzie. 

Sesja rodzinna w 10 minut?

Nie tylko wiosna pędzi – nasze dzieci również! Kiedy umawiam się na sesję, nie określam już sztywno ram czasowych, w których będę robić zdjęcia. Bo tak naprawdę same zdjęcia to kawałek czasu, który ze sobą spędzamy. Ważne jest poznanie się wcześniej, chwila rozmowy, oswojenie „cioci” z wielkim, czarnym aparatem. (Prawie) nikt nie wchodzi gładko i z rozmachem przed obiektyw od pierwszej minuty po spotkaniu! 

Cierpliwość dzieci ma bardzo wąskie granice – od kiedy mam swoją Helkę wiem to jeszcze lepiej. Czasem pozwalają na 10 minut i to jest jedyny czas, kiedy jesteście w stanie jakkolwiek zapozować przed obiektywem. Czy to źle? Absolutnie nie! W 10-20 minut jestem w stanie zrobić dużo pięknych ujęć, które będą odzwierciedleniem tej radosnej beztroski i chaosu, który dzieci potrafią wprowadzić. Nie bójcie się tego. 

Być może taka sesja będzie się różniła od tego, co mieliście w głowie zanim na nią przyszliście – ale efekt zawsze powinien być ten sam, czyli Wasza wspólna dobra zabawa w tym czasie 🙂 No i te kilkanaście – kilkadziesiąt fajnych zdjęć, które będziecie mogli wkleić do albumu i cieszyć się nimi za kilka lat. 

Jak pozować z dzieckiem przed aparatem?

Dzieci nie znoszą pozowania i sztucznych uśmiechów – do tego nigdy ich nie namawiam. I choć kiedyś bardzo podobały mi się takie wystylizowane portrety, to uważam, że nie ma nic piękniejszego niż ta spontaniczność i beztroska, którą dzieciaki pokazują – trzeba tylko być dobrze przygotowanym na to, by ją umiejętnie uchwycić. 

Jest taki jeden sposób na to, by zainteresować maluchy zdjęciami i leży on w Waszych, Rodzice, rękach. To Wy musicie pokazać, że chcecie się dobrze bawić, że lubicie zdjęcia i że mamy ze sobą dobry kontakt. Dzieci pójdą za tym jak w dym, na Waszych rękach, kolanach czy biegając dookoła, ale zawsze w zasięgu wzroku. Dajcie więc dzieciom swobodę, wyzbądźcie się oczekiwań i po prostu pójdźcie za flow – czy będzie to trwało 10, 20 czy 60 minut, w końcu przyjdzie, obiecuję! 🙂

W tej pięknej scenerii wzięli udział: Miki, Antoś i Natalia, której zdjęcia możecie podglądnąć tutaj