Q&A – moje początki fotograficzne, Barcelona i kurs online

Jakiś czas temu wrzuciłam na FB i Instagram hasło: zrobię dla Was Q&A – pytajcie o wszystko 😉 Fajnie, że odpowiedzieliście na nie, bo mogłam się zabrać za ten post! Mam nadzieję, że się Wam spodoba taki mój mały coming-out, a może nawet czymś Was zaskoczę 😉

Bardzo lubię czytać teksty, w których poznaje się trochę lepiej człowieka siedzącego za klawiaturą. Stoją za nami przecież takie fajne historie – zawsze warte opowiedzenia. Nie boję się mówić o sobie – w pewnym sensie musiałam się tego nauczyć, bo zawsze byłam raczej introwertykiem. Ale praca fotografa nauczyła mnie budowania relacji i przede wszystkim – mówienia. Pewności siebie i pewności tego, o czym mówię 😉

⇒ ZAPRZJAŹNIJ SIĘ Z FOTOGRAFEM

Bez zbędnego przedłużania – zaczynamy! To ja, Magda 😉

img_9860

1. Czy pijam kawę?

Nie znoszę kawy 😉 Parę razy starałam się do niej przekonać, więc nie mogę sobie zarzucić, że nawet nie próbowałam. Jednak jej smak zupełnie mi nie odpowiada – w przeciwieństwie do herbaty! Tę mogłabym pić litrami codziennie, nawet w upalne dni. Z żalem musiałam więc porzucić myśl o fotogenicznych flatlay’ach z kawą obok klawiatury 😛

2. Jak zaczęła się moja przygoda z fotografią?

Pierwsze zdjęcie, na które spojrzałam z uwagą i zmarszczonymi brwiami pt. „coś w nim jest”, zrobiłam 10 lat temu. Mieszkałam wtedy w Stanach, koło Bostonu, i często bywałam na plaży. Któregoś dnia udało mi się zrobić zdjęcie małej dziewczynki bawiącej się w falach. Pamiętam, że spodobał mi się kadr i kolory. I to był taki przełomowy moment – potem przyszła pora na pierwszą używaną lustrzankę, zdjęcia wszystkiego co wpadło mi w ręce i koszmarne próby edycji w przeróżnych programach 😉

Krokiem milowym było pójście na roczny kurs do jednej ze szkół w Krakowie – nauczyłam się tam chyba najważniejszej rzeczy: wychodzenia z aparatem do ludzi. Przełamałam strach przed fotografowaniem przy obcych na ulicy – wcześniej przejście przez Rynek z aparatem w dłoni było dla mnie nie do pomyślenia. Po kilku próbach i fotografowaniu w grupie podczas zajęć nie stanowiło to już dla mnie problemu 🙂 Dużo dały mi obiektywne i szczere opinie mojego prowadzącego, jego pochwały ale też krytyka. Fajnie było na początku oddać się w ręce kogoś bardziej doświadczonego.

img_0434

3. Często się przeprowadzam. Czy lubię życie na walizkach czy tak po prostu wyszło.

O, to jest pytanie bardzo na czasie 🙂 Z jednej strony bardzo lubię zmiany: latanie, przeprowadzki, nowe miejsca. Urodziłam się i wychowałam w małej wiosce w górach, potem wyfrunęłam na studia do Krakowa. Wytrzymałam rok i zmieniłam miejsce zamieszkania na małe miasteczko pod Bostonem. Rok, który spędziłam w Stanach nauczył mnie, że nie ma złych zmian – z każdej sytuacji można wyciągnąć wiele pozytywów, nawet jeśli nie są one widoczne na pierwszy rzut oka. Potem wróciłam do Krakowa, skończyłam studia i.. znowu poczułam chęć zmian 🙂 Przeprowadziłam się do Warszawy a pół roku później do Barcelony. Ostatni rok stał pod znakiem ciągłych podróży, których wymaga moja praca. I powiem szczezrze, że trochę dał mi w kość 😉 Jednak mimo tego zmęczenia potrafię znów wyciągnąć maksimum plusów z takiego stylu życia. I choć z jednej strony marzę o trochę większej stabilizacji, ta potrzeba zmian wciąż jest we mnie bardzo duża 🙂

4. Czy lubię i oglądam seriale.

Lubię! Zwłaszcza podczas sezonu ślubnego, kiedy spędzam mnóstwo czasu przed komputerem obrabiając zdjęcia lub robiąc jakieś mechaniczne rzeczy (wysyłanie zdjęć do druku czasami zabiera naprawdę mnóstwo czasu). Włączam wtedy serial na telefonie i cieszę się rozrywką podczas pracy 😉 Na szczęście mam dużą podzielność uwagi, nie przeszkadza mi dzielenie myśli na dwie czynności.

Mój ukochany serial, oglądany co roku od nowa to (bez niespodzianki) 'Friends’. Znam go już na pamięć, a śmieszy mnie wciąż tak samo. Jestem też wielką fanką 'House of Cards’ i pierwszych sezonów 'Suits’. No i oczywiście nie mogłabym tu pomiąć mojej ulubienicy Ally McBeal (czy ktoś jeszcze pamięta scenę z urodzin Ally ze Stingiem?).

5. Gdzie bardziej mi się podoba: Kraków, Warszawa czy Barcelona.

Nie wiem czy mogę dyplomatycznie odpowiedzieć na to pytanie 😉 Kocham wszystkie te trzy miasta, bo każde jest zupełnie inne. Kraków traktuję bardzo sentymentalnie, mieszkałam tam bardzo długo, znam prawie każdy kąt. Jest blisko moich rodzinnych stron, mieszkają w nim moje dwie siostry z rodzinami. Uwielbiam tam wracać, zwłaszcza jesienią. Uważam, że nigdzie nie ma takiego klimatu i lepszych miejsc do przesiadywania niż na krakowskim Kazimierzu. Warszawa ujęła mnie ogromną ilością parków i ścieżek rowerowych. Nigdy wcześniej tyle nie jeździłam na rowerze, co przez jedno lato i jesień w Warszawie! Lubię jej szerokie ulice i powagę dużego, szybkiego miasta. Myślę, że łatwiej mi to doceniać, bo nie musiałam nigdy stać w korkach na Alejach 😉 A Barcelona – to chyba proste. To miasto, które pokochaliśmy z Łukaszem od pierwszego spojrzenia. Luz, swoboda i radość z życia chyba nigdy się tu nie kończą 😉 Jest zupełnie inne od wszystkiego, co do tej pory znaliśmy. I choć na początku nie było łatwo się przestawić na hiszpańskie zwyczaje, wieczne spóźnianie i olewanie istotnych spraw (koszmarna obsługa klienta zdarza się tu częśniej niż myślicie), to teraz bierzemy to miasto z całym inwentarzem, bez względu na wady. Bo zalet ma zdecydowanie więcej. No i jest morze, co dla mnie jest rzeczą najistotniejszą 😀

img_0389

6. Co jest dla mnie najtrudniejsze w moim zawodzie.

Nie znoszę zajmować się rachunkami, fakturami i wszystkimi okołobiznesowymi sprawami, wizytami w urzędach i pilnowaniem terminów. Byłabym przeszczęśliwa, gdyby ktoś to robił za mnie, nie zawracając mi tym głowy. Gdybym mogła oddać się tylko i wyłącznie rozmowami z klientami i fotografowaniem, byłabym w siódmym niebie. Pocieszam się tym, że w 99% przypadków małych firm jest tak jak u mnie, gdzie każdy jest sam sobie żeglarzem, sterem, okrętem.

7. Kiedy wypuszczę kurs fotograficzny.

Muszę sobie w końcu postawić oficjalny i wyraźny deadline – to dobra chwila, żeby zrobić to teraz 😉 Promocję kursu przewiduję na połowę stycznia! Chciałabym, żeby ruszył w lutym i pomógł Wam podnieść Wasz fotograficzny poziom jeszcze przed wiosną 😉 Póki co, korzystajcie z mojego darmowego e-booka, który ukazał się niedawno. A kurs będzie – obiecuję 🙂

[FM_form id=”5″]

8. Czy jest coś czego nie umiesz, a bardzo chciałabyś się nauczyć?

Tak! Kompletnie nie mam wyczucia rytmu – nie umiem na niczym grać ani zbyt dobrze tańczyć. Zawsze z małą zazdrością patrzę na dziewczyny, którym przychodzi to bez wysiłku. Może powinnam w końcu się zmobilizować i pójść na kurs tańca, bo muzycznie już wiem, że raczej nie mam przyszłości 😉

9. Twój ulubiony sposób na spędzenie wolnego dnia.

Taki mój  idealny, wolny dzień wcale nie musi być wypełniony aktywnościami po brzegi. Jestem wielką domatorką, którą czasem siłą trzeba wyciągać do ludzi. Chwile z książką, pod kocem i z miską mandarynek pod ręką cenię sobie chyba najbardziej. Taki wolny od myśli, stresów, bez telefonu pod ręką dzień jest idealnym sposobem na wypoczynek. I kiedy już się tak wynudzę pod tym kocem, z radością wracam do rzeczywistości 😉

10. Czego słuchasz podczas pracy.

Najczęściej? Sucharów Chandlera 😉 A poza tym kocham miłością ogromną Boba Dylana. Znam jego dyskografię prawie na pamięć, bo to chyba najczęściej słuchane przeze mnie kawałki. Marzę, żeby pójść na jego koncert, ale wizyty w Polsce już się chyba nie doczekam – czego bardzo, bardzo żałuję. A poza tym bardzo lubię Norę Jones, Erica Claptona i Johnnego Casha. W piosenkach zawsze najbardziej istotny był dla mnie tekst – dlatego lubię tę starą gwardię, która śpiewała o życiu, a nie powtarzała 4 sylaby na krzyż 😉


To tyle o mnie póki co. Cieszę się, że mogłam się Wam pokazać z trochę innej strony 😉 Jestem bardzo ciekawa, czy mamy ze sobą coś wspólnego? Jeśli tak, dajcie koniecznie znać co!