Jak przywieźć piękny reportaż z wakacji?

Mimo, że do wakacji jeszcze trochę czasu, niektórzy z Was na pewno planują już wiosenne i letnie podróże (małe i duże). Myślę więc, że przepis – jak z wakacji przywieźć piękny reportaż, który nie będzie zalegał na dysku i pokrywał się kurzem – jest na wagę złota! 🙂

Kto z Was nie miał problemów z wakacyjnymi zdjęciami choć raz w życiu – ręka w górę! 🙂 Zawsze przywozimy ich albo za dużo, albo za mało, albo wszystkie takie same, albo żadne nie oddające klimatu jaki towarzyszył nam w podróży.. Ja niestety też mam takie na koncie i bardzo, bardzo żałuję – bo nie wiem, czy kiedykolwiek w te miejsca wrócę, a wspomnienia już trochę się zatarły. Na pomysł takiego wpisu wpadłam podczas spaceru nad morzem, kiedy z moim chłopakiem planowaliśmy kolejne wakacje. Obydwoje dobrze wiemy, jak ogromną wartość mają wspomnienia zapisane na zdjęciach i filmach.

Od roku praktycznie z każdej wyprawy (choćby była jednodniowa!) przywozimy fajne zdjęcia i (bardzo często) filmy. Z wielką radością wracamy do nich nawet po kilku miesiącach 🙂 Chciałabym Wam dzisiaj pomóc trochę ogarnąć ten temat, tak żebyście mogli przygotować się do wszystkich pięknych podróży. Przeważnie na wakacje czy weekend jeździmy w nowe miejsca – chcemy je odkryć, poznać. To bardzo ważne, żeby wyrobić w sobie nawyk obserwacji 😉 Zwracajcie uwagę na pozorne drobiazgi:

  • czasem wystarczy odwrócić się do tyłu lub zejść odrobinę w bok, żeby zobaczyć zupełnie inną perspektywę – pamiętajcie: oczy dookoła głowy!
  • poszukajcie punktów widokowych – często w miastach na dachach umieszczone są kawiarnie lub restauracje, z których roztaczają się piękne widoki, to zdecydowanie jedne z moich ulubionych zdjęć z wakacji 🙂
  • pamiętajcie, że miejsca potrafią zupełnie zmieniać swój wygląd wraz z porą dnia i oświetleniem!
  • przed wyjazdem pooglądajcie trochę blogów podróżniczych z ładnymi zdjęciami – podglądanie najlepszych to nie wstyd, a o tym jak uczyć się od innych powiedziano już wiele 🙂

A ja tymczasem opowiem Wam trochę o fotografowaniu i moich sekretach na fajny i udany reportaż z wakacji!

Sekret numer 1 – slow photography 🙂

Taka sytuacja: przychodzisz do znajomych, którzy właśnie wrócili z Indii i chcą opowiedzieć Ci o swojej podróży. Mimo, że opowiadają ciekawie i pokazują mnóstwo interesujących zdjęć, po 30 minutach masz ochotę uciec daleko (i to najlepiej nie do Indii). Niestety, w czasach fotografii cyfrowej jesteśmy wprost zalewani ilością zdjęć z każdej strony! To trochę męczące, nawet kiedy chodzi o nasze własne zdjęcia. Ile razy wracaliście do folderów z różnych wypraw, ukrytych głęboko na dysku? Ile razy przedzieraliście się przez niezliczoną ilość plików, by znaleźć ten właściwy? A ile macie zdjęć podobnych jedne do drugiego? 🙂

Minimalizm i bycie slow nie są modne jedynie w obszarze mody czy wystroju mieszkania. To bardzo ważna rzecz, aby z całego bałaganu który czasem nas otacza, umieć wyciągnąć tylko to, co dla nas istotne, a resztę po prostu wyrzucić. Ja powoli się tego uczę i teraz z naszych podróży przywożę góra 100-150 zdjęć (a nie 1000 jak kiedyś!). Wszystkie, które mi się podobają i które chciałabym zachować – zostawiam na dysku, resztę usuwam. Tym sposobem zostaje mi ok. 80 zdjęć, które kocham, uwielbiam i chciałabym pokazać całemu światu (oczywiście przeważnie pokazuję jedynie ok. 30;) ). Bardzo często zdarza mi się wracać do folderów z wakacji, wspominać, a jeśli potrzebuję jakiegoś zdjęcia z danego wyjazdu – bardzo łatwo mogę je znaleźć!

Jeśli planuję wrzucić relację z wyjazdu gdzieś do sieci (Facebook, blog itp), zawsze wybieram maksymalnie 30 zdjęć – najlepszych, najbardziej oddających ducha podróży i takich, które składają się w piękną całość. Moim małym sposobem na przemycenie czasem większej ilości fotografii jest robienie kolaży lub łączenie zdjęć w dyptyki. Nie potrzebujecie do tego programów graficznych – ja swoje kolaże niezmiennie od lat przygotowuję w prostym programie online:

To fajny program również do podstawowej obróbki zdjęć, więc polecam się mu przyjrzeć! Pamiętajcie też, że w takim reportażu naprawdę liczy się nie ilość a jakość 🙂 Konsekwentna selekcja pozwala na wydobycie z reportażu prawdziwych perełek i zdjęć, które nie dość, że będą dobre, to w całości będą opowiadały naszą historię.

Sekret numer 2 – poszukaj dobrego światła

Kiedyś powiedziałabym Wam, że dobre światło jest tylko rano i wieczorem, a na wszystko pomiędzy machnęłabym ręką. Dziś wiem, że da się robić zdjęcia w pełnym, oślepiającym słońcu w południe,  po prostu trzeba nauczyć się szukać dobrego światła. Gdybym miała fotografować tylko rano i wieczorem, nie przywiozłabym z naszych ostatnich wakacji połowy zdjęć – i na pewno mój reportaż nie byłby tak kolorowy i urozmaicony! Moim sekretem było szukanie cienia – najczęściej takiego, który był mocno rozproszony. Taki cień dają wysokie budynki, pomalowane na jasne kolory – odbijają wtedy światło, jednocześnie dając równomierny, spory cień.

Wiem jak trudne jest uzyskanie zbalansowanych światłocieni na zdjęciu w miejscach, gdzie słońce jest naprawdę mocne i wręcz oślepia nas nawet w okularach przeciwsłonecznych. Nie ukrywam, że w takich momentach aparat radzi sobie średnio, nie mówiąc już o biednych telefonach. W takich chwilach z pomocą przychodzą mi RAWy. Nie pamiętam już kiedy ostatni raz robiłam zdjęcia i zapisywałam je od razu w formacie JPG. Jeśli Wasze aparaty fotograficzne pozwalają Wam zapisywać surowe pliki – włączcie tą funkcję! W programach do obróbki będziecie mogli wyciągnąć cienie, poprawić prześwietlenia, wyrównać światło.. Na ostatnich warsztatach fotograficznych jakie prowadziłam w grudniu, uczyłam dziewczyny, jak radzić sobie z tymi plikami i potwierdziły mi, że te informacje zmieniły zupełnie ich podejście do robienia zdjęć! Warto? Bardzo 🙂

Sekret numer 3 – różnorodność pożądana!

Nikt z Was chyba nie lubi oglądać stosu zdjęć, które składają się z samych panoram i widokówek, prawda? Gdzie nie można przyjrzeć się bliżej fotografowanemu miejscu, gdzie tak naprawdę nie widać istoty miasta/miasteczka/wioski 🙂 Pokażcie w tych zdjęciach różnorodność! Niech znajdą się wśród nich szczegóły, detale, portrety. Ja wręcz uwielbiam takie zdjęcia i jak dla mnie panoramy czyli „pocztówki” kiedyś mogły nie istnieć. Oczywiście próbuję to zwalczać w sobie, bo wiem jak dobrze jest potem zobaczyć również całość panoramy, a nie tylko mały wycinek 🙂 Uwierzcie, dużo mnie kosztowało przestawienie się z przysłony f/1.4 na f/5,6 i robienie znacznie szerszych planów. Ale wiem, że warto – dla samego faktu przekroczenia jakichś swoich przyzwyczajeń i nauczenia się czegoś nowego. Opowiadałam o tym trochę w tym wpisie.

Wracając do szczegołów – w nich możemy zawrzeć całą historię miejsca, w którym przebywamy. Postarajcie się wyłapać drobiazgi, pozornie niewidoczne ale składające się na całość:

  • kwiaty charakterystyczne dla danego regionu
  • okiennice, drzwi i numery domów – sami przyznacie, że na południu Europy ludzie są mistrzami w upiększaniu swoich domków!
  • zwierzaki błąkające się po okolicy
  • jedzenie – to konieczność, zwłaszcza jeśli jesteście smakoszami nowych potraw 🙂

Wiadomo, że Turcja kawą i kotami stoi, więc z podróży do Stambułu i z wakacji na wybrzeżu przywiozłam kilka zdjęć kotów (te z dwukolorowymi oczami mnie prześladują!) i kawy, której mimo że nie piję, muszę przyznać fotogeniczność 🙂

Sekret numer 4 – czynnik ludzki 🙂

To moja ulubiona działka fotografii – uwielbiam portretować ludzi, dlatego na wakacjach nie odpuszczam nikomu 🙂 Mamy wtedy  przeważnie dużo czasu, by się zrelaksować, jesteśmy opaleni, wypoczęci i choć bez makijażu – na pewno świetnie wyglądamy 😉 Spróbujcie na wakacjach podejść do portretów od trochę nowej strony – może uda Wam się zrobić fajne zdjęcie z zaskoczenia, albo zupełnie bez wiedzy osoby, którą fotografujecie. Ludzie pokazują całkiem ciekawe oblicze, kiedy wydaje im się, że nikt na nich nie patrzy.. A poza tym – nie wszystkie zdjęcia muszą być pozowane na sztywno przed jakimś zabytkiem. Szczerze mówiąc, unikam takich zdjęć jak ognia – dużo bardziej wolę złapać taką osobę na oglądaniu, podziwianiu, zwiedzaniu okolicy, kiedy jest nieświadoma tego, ze podchodzę z aparatem.

Oczywiście najlepsze światło do portretowania ludzi znajdziecie wczesnym rankiem i chwilę przed zachodem słońca, kiedy światło jest miękkie, nie tworzy ostrych cieni i pięknie podkreśla kolor skóry (ważne!). Takie zdjęcia można wykonywać pod światło lub w delikatnym cieniu, a najlepszym obiektywem do portretów jaki znam jest standardowa 50-tka (50mm, światło f/1.8 lub f/1.4 – występuje zarówno dla Canonów, Nikonów i Sony). Dobrą porą na portrety są również lekko zachmurzone dni, ale ich oczywiście życzę Wam na wakacjach jak najmniej 🙂

Portrety to nie tylko twarze – pamiętajcie o tym. Uwielbiam zdjęcia, które pokazują tylko część człowieka, np podczas wykonywania jakiejś czynności. To zdjęcie mojego Łukasza wywołuje na mojej twarzy ogromny uśmiech, bo wiem jaką miał frajdę skacząc ze statku w otchłanie morskie (brr!). Natomiast zdjęcie moich stóp w czasie najlepszego relaksu wszechczasów potrafi mnie nawet dziś rozleniwić i rozmarzyć 🙂

Sekret numer 5 – na wakacjach przede wszystkim dobrze się bawmy!

Starajcie się nie skupiać swojej uwagi w 100% na fotografowaniu. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, to czy dobrze bawiliście się na wakacjach będzie widać na zdjęciach 🙂 W końcu jeździmy na nie przede wszystkim, żeby odpocząć. Jeśli więc noszenie dużego aparatu i ciągła zmiana obiektywów Was irytuje – nie noście go wszędzie ze sobą! Ludzie błędnie przyjmują, że dobre zdjęcia da się zrobić tylko profesjonalną lustrzanką, najlepiej z 3 wymiennymi obiektywami, które ważą dobre kilka kilogramów 🙂 Niech irytacja na sprzęt nie przesłoni radości z wyjazdu. Jeśli macie pod ręką telefon – użyjcie go! Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że najlepszy aparat to ten, który mamy najbliżej. Mam w swoim archiwum mnóstwo zdjęć zrobionych telefonem, które uwielbiam i których pewnie bym nie miała, gdyby właśnie nie ten telefon, który zawsze jest obok. Wiecie, że istnieją programy do obróbki zdjęć na smartfonie – skorzystajcie z nich, czasem delikatna zmiana koloru doda zdjęciu smaczek! Moje ulubione aplikacje do obróbki zdjęć na telefonie to:

  • AColorStory – aplikacja na razie jedynie w systemie iOS, stworzona przez niezrównane dziewczyny i ich team z A Beautiful Mess, jest moim numerem jeden!
  • Instagram – dopóki nie znałam apki ACS korzystałam z możliwości obróbki, jakie daje nam Instagram. Zobaczcie jak z narzędziami Instagrama radzi sobie Ada z Alabasterfox.
  • VSCO Cam, Snapseed – to bardziej zaawansowane aplikacje, które pomogą Wam piękne zedytować zdjęcia.

Sekret bonusowy – FILMY!

Jeśli chodzi o filmy, wciąż uczymy się obsługi różnych programów i nagrywamy tym, co mamy pod ręką: telefonami (obydwoje używamy iPhone 5S) oraz moim aparatem (Canon 6D + Sigma Art 50mm). Są dla nas cudowną pamiątką i źródłem nieustannego uśmiechu, kiedy je oglądamy. To zazwyczaj sekwencje 0,5-1-2 sekundowe, które po złożeniu dają fajną, rytmiczną całość. Czasami do poprawy jakości używamy małego statywu (typu gorilla) lub po prostu kładziemy telefon/aparat w bezpiecznym miejscu tak by obraz był nieporuszony. Między innymi w ten sposób nagrywamy filmy w trybie slow motion.

A teraz zobaczcie jak Łukasz nagrał i zmontował naszą ostatnią wyprawę do Sitges. Wszystkie klatki w filmie nagrane zostały telefonem, a potem złożone w prostym programie na iOS – iMovie.

Dajcie koniecznie znać, jakie wy macie doświadczenie z fotografowaniem na wakacjach. Co sprawia Wam największą trudność? A co lubicie fotografować najbardziej? 🙂 Jeśli macie jakieś pytania do mnie (techniczne lub ogólne) – zadajcie je w komentarzach!